Nie wszystko złoto, co online (i za darmo)

Social distancing w czasie pandemii? Hmm… Internet kipi życiem jeszcze mocniej (to jest w ogóle możliwe?), łącza trzeszczą w szwach. Webinary, szkolenia online, wykłady live i zdalne porady mnożą się jak grzyby po deszczu. Często taniej niż w tak zwanym „realu”, a nawet darmowo. Jest wiele cudownych okazji i nowych możliwości. W czasie fizycznej izolacji ludzie pragną jakiegokolwiek kontaktu i szukają możliwości rozwoju. Aktywność w sieci to także ratunek przed utratą dochodów.

Ukłony dla dzielących się dobrem

To wspaniałe, że w tej trudnej sytuacji wiele osób dzieli się tym, na czym się zna i co oferuje zawodowo. Jedni obniżają ceny, inni udostępniają coś bezpłatnie. Wielu robiło to już wcześniej. Dotyczy to także wiedzy specjalistycznej, edukacji i szkoleń. Kłaniam się nisko tym szczodrym ludziom.

W oceanie sieciowych możliwości pływa też sporo nieczystości

Jak wszędzie, trafiają się też oferty ludzi niesolidnych, nieodpowiedzialnych i zwyczajnie nieuczciwych. Dlatego sprawdzaj szczegóły. Zacznij od osoby, która będzie Cię uczyła. Także jeśli robi to za darmo.

Ukryte koszty szkolenia przez niekompetentną osobę mogą być wyższe niż Ci się zdaje

Pal licho, jeśli ktoś wprowadzi Cię w błąd w kwestii konstrukcji kanapki. Ostatecznie chleb z masłem na ogórku można zjeść. Gorzej, jeśli szkolący nagada Ci głupot o zdrowiu, prawie czy zachęci do niekorzystnych decyzji finansowych lub zawodowych. Stracony czas to najniższy „wymiar kary”, jeśli akurat oferta była bezpłatna. Choć dla wielu i on jest cenną walutą.

Dlatego traktuj Internet jak krzywe zwierciadło rzeczywistości

Sprawdzaj, jak naprawdę wygląda to, co Ci w nim pokazano. Jakie kwalifikacje formalne ma osoba, która będzie uczyła? Niekoniecznie chodzi o kierunkowe studia. Zweryfikuj jej doświadczenie zawodowe. Jeśli publikuje, dowiedz się gdzie i co.

Jeśli od szkolenia może zależeć byt, zdrowie i bezpieczeństwo Twoje, Twoich bliskich czy Twoich zwierząt – sprawdzaj „do  betonu”, włącznie z tym, kto uczył Twojego prelegenta (o ile ktoś go uczył).

Poszukaj opinii i referencji. Najwyżej ceń te, które pochodzą z wiarygodnych źródeł. Znaczenie ma jakość, nie ilość. Jeśli w branży są organizacje zawodowe, zapytaj w nich o wykładowcę. Oczywistym źródłem informacji mogą też być fora internetowe i grupy na Facebooku. Jednak tu uwaga: te społeczności miewają swoich ulubieńców i bywają wobec nich bezkrytyczne. Pół biedy, jeśli uwielbia się tam kogoś kompetentnego. Gorzej, jeśli guru specjalistą jest tylko w swoim mniemaniu.

Włącz zdrowy rozsądek

Kiedy ktoś obiecuje, że po trzech lekcjach złapiesz podstawy SEO i copywritingu, może mieć rację. Dużo zależy oczywiście od tego, co zdefiniujemy jako podstawy i jaki będzie zakres zajęć. Jeśli jednak miałbyś po nich zostać rekinem branży, to ktoś Cię nabiera. Nie lekceważ wątpliwości tylko dlatego, że podoba Ci się perspektywa szybkiej korzyści.

Czasem płacisz danymi i samym faktem udziału

To niekoniecznie coś złego. Możesz zostać odbiorcą newslettera. Zostaniesz też uwzględniony w statystyce szkoleń, które ktoś przeprowadził i dzięki temu buduje wizerunek cenionego specjalisty. Wszystko jest w porządku, jeśli to prawda i (lub) oferta była wartościowa.

Jeśli nie, Twoje uczestnictwo może pomóc uwiarygodnić czyjąś manipulację. Bywa, że zamiast edukacji dostaniesz kilkadziesiąt minut reklamy czyichś usług.

Nie „dopisuj” webinarowi znaczenia większego niż ma

Tak jak nie dajesz się nabrać na wygórowane obietnice, tak sam nie obiecuj sobie po udziale w szkoleniu więcej, niż oferuje prowadzący. Wykład o podstawach gotowania nie zrobi z Ciebie mistrza kuchni. I trudno rozliczać z tego organizatora (o ile tego nie deklarował).

Czasem pogląd zastępuje wiedzę

Zastanów się, czy prowadzący będzie przekazywał obiektywną wiedzę na jakiś temat i umiejętności w tym zakresie, czy może swój subiektywny pogląd. A jeśli pogląd, to jaką ma on dla Ciebie wartość?

Czy to, czego będziesz się uczyć, ma solidne podstawy?

I nie, jakiś krótki kurs w sieci to nie jest solidny fundament pod uczenie innych. Podobnie jak książka celebryty samouka nie jest podręcznikiem akademickim. A wielotysięczna grupa czy fanpage pełny wyznawców nie zastępują kwalifikacji.

Nie popadaj jednak w przesadną ostrożność

Nie musisz przecież dokładnie sprawdzać pasjonata, który chce nauczyć Cię podstaw szydełkowania dla zabicia czasu. Albo chce poradzić, jak rozpocząć przygodę z kaligrafią. Lub opowiedzieć o swojej miłości do komiksów i przedstawić najciekawsze serie.

Ważne, żeby od początku było jasne, kto i po co organizuje wydarzenie online. To pozwala podjąć świadomą decyzję o uczestnictwie i właściwie podejść do tego, co jest przedstawiane. Przyznasz, że porady doświadczonej kaligrafki z dużym dorobkiem przyjmiesz inaczej niż to, co opowie Ci o swej pasji świeżo upieczony użytkownik pierwszej stalówki.

A poszedłbyś na to w „realu”?

Czasem warto zadać sobie pytanie, czy skorzystałbyś z kursu, gdyby odbywał się poza siecią? Czy poświęciłbyś czas na wyjście z domu, dotarcie na miejsce i udział, gdybyś miał taką możliwość? Jeśli nie, to może szkoda czasu także w Internecie… Może to nie jest coś dla Ciebie?

Czy byłbyś gotów zapłacić choćby drobną kwotę?

Zastanawiasz się, czy zapisać się na darmowe szkolenie? Zapytaj sam siebie, czy zapłaciłbyś za nie choćby niewielkie pieniądze. Nie? Może więc nie jest dla Ciebie tak ważne, żeby się zapisywać?

Nie zajmuj miejsca, jeśli nie skorzystasz

I na koniec: zapisuj się tylko wtedy, kiedy naprawdę zamierzasz skorzystać. Inaczej zmarnuje się miejsce, które mogło komuś pomóc.

janykiel

PS
Możesz być rozczarowany, że nie ma w tym tekście konkretnych przykładów ofert, których należy unikać. Nie ma, bo nie jest moją intencją urządzanie „najazdu” na kogokolwiek. Poza tym, jest tych szkoleń, artykułów, porad, webinarów itp. zbyt dużo. Może w obrębie konkretnych branż ich znawcy byliby w stanie wskazać najbardziej dyskusyjne. Każdy musi sam podejmować odpowiedzialne decyzje, wybierać i używać do tego rozumu.

Mnie uruchamia się alarm, kiedy widzę ofertę krótkiego szkolenia zawodowego online, stworzoną przez podmiot na co dzień zajmujący się zupełnie inną tematyką. Co ciekawe, oferta zawiera obietnicę, że na certyfikacie nie będzie informacji o zdalnym charakterze usługi. Czuję, że ktoś wprowadził mnie w błąd, kiedy samozwańczy „specjalista” ogłasza, że podzielił się wiedzą w minutowym nagraniu, a po jego obejrzeniu mam poczucie, że chyba pomyliłem linki, albo ten z wiedzą gdzieś się zapodział. Szeroko otwieram oczy ze zdumienia, kiedy widzę ofertę tutoringu i superwizji dla aspirujących specjalistów od osoby, która nie ma żadnych kwalifikacji, żeby taką działalność prowadzić.

Z drugiej strony – pamiętaj, że są też na rynku ludzie początkujący, którzy mogą popełniać różne błędy, mylić się w opisach oferty itd. Warto pytać i rozmawiać, zanim uzna się kogoś za oszusta i naciągacza.

One Reply to “Nie wszystko złoto, co online (i za darmo)”

Comments are closed.